~*~ Berlin ,tydzień później
W ogromnej półkolistej auli zabrzmiał
hymn uniwersytetu. Stała pośród setek absolwentów swojego
wydziału, ubrana w granatową togę i biret. Zabawne uczucie kiedy
wszyscy na ciebie patrzą , oczekując niewiadomo czego - pomyślała.
Wszysycy "najważniejsi" studenci znajdowali się w
centrum, dokładnie przed widownią i za dziekanem, który miał
wygłosić mowę końcową. Pozostali musieli się zadowolić
miejscami na specjalnych balkonach z których bez wątpienia mieli
najlepszy widok. Astrid mogła iść o zakład ,że dzisiaj wieczorem
na instagaramie będzie można obejrzeć zabawne fotki ich byłych
wykładowców. Czuła się nieco dziwacznie stojąc pomiędzy
kompletnie obcymi ludzmi, których obecności nie zarejestrowała
przez 5 lat jej nauki tutaj. Zadarła głowę do góry i ujrzawszy
swojego najlepszego kumpla Dieter'a niedbale opierającego się o
balkonową barierkę puściła mu perskie oko. Jeśli miałaby
podzielić się z kimś jednym, najwspanialszym wspomnieniem
dotyczącym college'u byłoby to na 100% związane z Dieter'em. Tylko
on jeden potrafił wyśmiać coś, co ona uważałam za przerażające,
postraszyć kogo było trzeba w jej obronie i opuszczać razem z nią
przenudne wykłady. Przewróciła oczami kiedy wysłał jej buziaka.
Nie chciała się rozkleić. Nie przed wszystkimi. Zacisnęła pięści
i skupiła wzrok na tym co miała przed sobą. Setki podnieconych
rodziców wymachiwujących niebezpiecznie aparatami i kamerami w ich
stronę. O Boże, uratuj nas
– pomyślała dostrzegając w tłumie swoich
rodziców. Dosyć zabawny widok, musiała
przyznać. Siedzą dokładnie
koło siebie. Mama oscentacyjne odwróciła
głowe w lewo aby nie
patrzeć na swojego byłego męża, który ubrany w, podejrzewała
garnitur od Armianiego, bawił
się telefonem. Zachowują się jak dzieci. Nie mogą chociaż na
moment, dla niej,
skończyć tych gierek. Prychnęła starając się przybrać obojętną
minę.
Hymn
ucichł i na podest wystąpił dziekan. Widać było, że już nawet
przestał przygotowywać jakiekolwiek przemówienia. Uchodził za
uosobienie lenistwa i obiekt żartów wielu studentów. Gadał
coś o przyszłości, możliwościach jakie każdy z nas ma przed
sobą i innych mało istotnych sprawach. Myślała że zaraz zaśnie.
Patrzyła na plecy dziekana, kiedy zaczęło dziwnie szumieć jej
w głowie.
Zrobiło jej
się gorąco i gdy już miała upadać, chłopak stojący obok
chwycił ją
pod ramię.
-
Dobrze się czujesz ? Może
kogoś zawołam ? - spytał półszeptem obejmując Astrid
mocniej w talii. - Nie
wszystko okej. To z emocji. - uśmiechnęła się słabo. - Zaraz i
tak muszę
wygłosić mowe
pożegnalną. - oznajmiła oddychając głęboko. Rozejrzała się
dookoła. Chyba nikt inny nie zauważył jej chwili
słabości. Wyswobodziła
się z objęć chłopaka chcąc ochłonąć.
-
Szanowni Państwo ,a teraz
przedstawicielka tegorocznych absolwentów, laureatka nagrody dla
najlepszego studenta, Astrid Engelhardt wygłosi mowę pożegnalną.
Przywitajmy ją brawami. - po tych słowach las rąk zaczął klaskać
dodając Astrid odwagi.
Wyszła przed szereg
podwijając odrobinę za długą togę. Poprawiła mikrofon, wzięła
głęboki wdech i zaczęła mówić wyuczoną wcześniej formułke.
Czuła się nieswojo gdy wokół niej
panowała idealna cisza. Nie przywykła do tego. Opowiadała o
totalnych bzdurach. Co roku ten sam schemat, który nie porywał
tłumów jak chcieliby niektórzy. Zwykłe lanie wody, które miało
zapewnić pożywkę rodzicom i bliskim, oraz wypełnić czas
pomiędzy rozdawaniem dyplomów
,a resztą uroczystości. Skończywszy, wróciła do grupy.
Kątem oka zobaczyła ojca z kamerą. Świetnie
– pomyślała. On to wszystko nakręcił. Po całej szopce z
rozdawaniem nagród specjalnych, odnalazła Dietera. Ustawili się w
kolejce obok siebie, tak aby mogli swobodnie porozmawiać.
-Niezłą mowę
walnęłaś, skrzacie - oznajmił powstrzymując śmiech.
-Odwal się ! -
walnęła go w ramię pokazując język. - I tak za tydzień nikt nie
będzie już o tym pamiętał. - powiedziała lekceważąco
poprawiając biret.
-Nie jestem pewien
czy dasz radę przekonać o tym swojego ojca. Nawet przez chwilę nie
wypuścił z rąk kamery... no chyba że tylko po to aby zmienić ją
na aparat. - stwierdził rozbawiony. - Powinnaś mnie z nim poznać.
- zaproponował udając poważnego.
-
Życie ci niemiłe. -
rzekła posuwając się do przodu. - Ale jeśli chcesz to mogę ci
załatwić jego autograf. - zaśmiała się głośno. - Będziesz go
mógł sprzedać na ebayu.
- dodała po chwili. Wywołali właśnie jej
imię, więc opuściwszy
na moment swojego
kompana, poszła odebrać świadectwo ukończenia szkoły wyższej.
Podała dłoń dziekanowi i zapozowała do pamiątkowego zdjęcia.
Kiedy wracała, Dieter już pędził aby odebrać swój certyfikat.
Niby "niechcący" podstawiła mu nogę.Wprawdzie potknął
się, lecz zaraz potem z gracją godną zawodowego aktora, złapał
równowagę i pomachał Astrid
z zawadiackim uśmiechem.
Westchnęła pokonana.
Po
tym jak wszyscy dostali już swoje dyplomy, każdy odbierał
gratulacje od swoich bliskich. Astrid
wysiliła się na uśmiech i
powlokła się do miejsca gdzie czekali na nią
jej
rodzice. Przystanęła obok nich i czekała na jakąkolwiek reakcje z
ich strony. Oboje patrzyli się na nią
jak na wariatkę. Założyła ręce na biodrach.
-Wow,
spokojnie, nie pozabijajcie się tylko. -
powiedziała sarkastycznie. Widząc ich zagubione miny dodała. -
Możemy już jechać do tej restauracji o której mówiliście rano.
- zaproponowała nie chcąc zostawać tu ani chwili dłużej.
-Tak
chyba będzie najlepiej. Chodźmy, zaparkowałem niedaleko. -
powiedział Jurgen proponując byłej
żonie ramie. Ta przyjęła
je z nieukrywaną rezerwą. Astrid
odszukała wzrokiem Dieter'a
i niewerbalnie pokazała
mu, że zadzwoni do niego później. Udała się za rodzicami, co
rusz pozdrawiając znajomych z roku. Niektórzy życzyli jej
wszystkiego najlepszego ,a niektórzy nie mówili nic, po prostu się
uśmiechali.
W samochodzie
usiadła obok ojca ,który prowadził. Chciała oszczędzić matce
trudu rozmowy z byłym mężem. Czasami zastanawiała się jak dwoje
tak różnych ludzi, mogło kiedyś być razem i zdecydować się na
dziecko. Oboje mieli po 21 lat kiedy przyszła na świat i oboje
równie mocno zapewniali ją, że była wyczekiwanym dzieckiem.
Jednak dzisiaj po 25 latach nie nosi nawet nazwiska ojca. Mama
postanowiła dać jej swoje.
Wizyta
w restauracji wbrew pozorom, nie należała do najgorszych. Zjedli
obiad. Nawet trochę porozmawiali. Pod koniec wieczoru omówili we
troje kwestie przeprowadzki Astrid
do Dortmundu ,a ojciec
wytłumaczył jej
na czym będzie polegać praca tam. Otóż będzie
menadżerem ds marketingu i
reklamy. Jurgen powiedział także, że dostanie
swoje służbowę mieszkanie i samochód. Nie wie dlaczego, ale czuła
się jakby była przekupywana.
Ojciec nie mógł
zostać dłużej, jako że już jutro miał jakąś impezę z okazji
zakończenia sezonu klubowego. Astrid z mamą także nie miały zbyt
dużo czasu, jako że musiały przygotować się do wyjazdu na
wakacje.
Odprowadziła
ojca na parking i obserwowała jak pakuję swoje rzeczy do
bagażnika. Nagle zrobiło się
jej strasznie przykro że
wyjeżdża. Odgarnęła włosy
z twarzy. Ojciec szukał czegoś w aucie.
-Dziękuję że
byłeś ze mną dzisiaj tato. - wypaliła szybko, czując łzy
zbierające się się pod powiekami. Jurgen wychylił głowę z
samochodu, po chwili zdjął okulary i objął mocno córkę.
-Kocham cię
Astrid, zobaczymy się niedługo. - wyznał i nie patrząc w oczy
Astrid pocałował ją szybko w czoło, po czym wsiadł do auta i
odjechał.
Ona za to
rozpłakała się na dobre, powoli osuwając się po ścianie.
Siedziała tam jeszcze przez chwilę czując wielką chęć aby
krzyknąć. Nie zrobiła jednak tego. Uspokoiła się i jakby nigdy
nic udała się do mieszkania.
Świetne, pisz dalej! Kiedy dodasz kolejny rodział?
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do siebie
http://thiswonderfulworld0.blogspot.com/