czwartek, 6 czerwca 2013

2. Beggining of memorable end

                                                          Olivia Broadfield~Gone

~*~ Berlin ,tydzień później

W ogromnej półkolistej auli zabrzmiał hymn uniwersytetu. Stała pośród setek absolwentów swojego wydziału, ubrana w granatową togę i biret. Zabawne uczucie kiedy wszyscy na ciebie patrzą , oczekując niewiadomo czego - pomyślała. Wszysycy "najważniejsi" studenci znajdowali się w centrum, dokładnie przed widownią i za dziekanem, który miał wygłosić mowę końcową. Pozostali musieli się zadowolić miejscami na specjalnych balkonach z których bez wątpienia mieli najlepszy widok. Astrid mogła iść o zakład ,że dzisiaj wieczorem na instagaramie będzie można obejrzeć zabawne fotki ich byłych wykładowców. Czuła się nieco dziwacznie stojąc pomiędzy kompletnie obcymi ludzmi, których obecności nie zarejestrowała przez 5 lat jej nauki tutaj. Zadarła głowę do góry i ujrzawszy swojego najlepszego kumpla Dieter'a niedbale opierającego się o balkonową barierkę puściła mu perskie oko. Jeśli miałaby podzielić się z kimś jednym, najwspanialszym wspomnieniem dotyczącym college'u byłoby to na 100% związane z Dieter'em. Tylko on jeden potrafił wyśmiać coś, co ona uważałam za przerażające, postraszyć kogo było trzeba w jej obronie i opuszczać razem z nią przenudne wykłady. Przewróciła oczami kiedy wysłał jej buziaka. Nie chciała się rozkleić. Nie przed wszystkimi. Zacisnęła pięści i skupiła wzrok na tym co miała przed sobą. Setki podnieconych rodziców wymachiwujących niebezpiecznie aparatami i kamerami w ich stronę. O Boże, uratuj nas – pomyślała dostrzegając w tłumie swoich rodziców. Dosyć zabawny widok, musiała przyznać. Siedzą dokładnie koło siebie. Mama oscentacyjne odwróciła głowe w lewo aby nie patrzeć na swojego byłego męża, który ubrany w, podejrzewała garnitur od Armianiego, bawił się telefonem. Zachowują się jak dzieci. Nie mogą chociaż na moment, dla niej, skończyć tych gierek. Prychnęła starając się przybrać obojętną minę.
Hymn ucichł i na podest wystąpił dziekan. Widać było, że już nawet przestał przygotowywać jakiekolwiek przemówienia. Uchodził za uosobienie lenistwa i obiekt żartów wielu studentów. Gadał coś o przyszłości, możliwościach jakie każdy z nas ma przed sobą i innych mało istotnych sprawach. Myślała że zaraz zaśnie. Patrzyła na plecy dziekana, kiedy zaczęło dziwnie szumieć jej w głowie. Zrobiło jej się gorąco i gdy już miała upadać, chłopak stojący obok chwycił pod ramię.
- Dobrze się czujesz ? Może kogoś zawołam ? - spytał półszeptem obejmując Astrid mocniej w talii. - Nie wszystko okej. To z emocji. - uśmiechnęła się słabo. - Zaraz i tak muszę wygłosić mowe pożegnalną. - oznajmiła oddychając głęboko. Rozejrzała się dookoła. Chyba nikt inny nie zauważył jej chwili słabości. Wyswobodziła się z objęć chłopaka chcąc ochłonąć.
- Szanowni Państwo ,a teraz przedstawicielka tegorocznych absolwentów, laureatka nagrody dla najlepszego studenta, Astrid Engelhardt wygłosi mowę pożegnalną. Przywitajmy ją brawami. - po tych słowach las rąk zaczął klaskać dodając Astrid odwagi. Wyszła przed szereg podwijając odrobinę za długą togę. Poprawiła mikrofon, wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić wyuczoną wcześniej formułke. Czuła się nieswojo gdy wokół niej panowała idealna cisza. Nie przywykła do tego. Opowiadała o totalnych bzdurach. Co roku ten sam schemat, który nie porywał tłumów jak chcieliby niektórzy. Zwykłe lanie wody, które miało zapewnić pożywkę rodzicom i bliskim, oraz wypełnić czas pomiędzy rozdawaniem dyplomów ,a resztą uroczystości. Skończywszy, wróciła do grupy. Kątem oka zobaczyła ojca z kamerą. Świetnie – pomyślała. On to wszystko nakręcił. Po całej szopce z rozdawaniem nagród specjalnych, odnalazła Dietera. Ustawili się w kolejce obok siebie, tak aby mogli swobodnie porozmawiać.
-Niezłą mowę walnęłaś, skrzacie - oznajmił powstrzymując śmiech.
-Odwal się ! - walnęła go w ramię pokazując język. - I tak za tydzień nikt nie będzie już o tym pamiętał. - powiedziała lekceważąco poprawiając biret.
-Nie jestem pewien czy dasz radę przekonać o tym swojego ojca. Nawet przez chwilę nie wypuścił z rąk kamery... no chyba że tylko po to aby zmienić ją na aparat. - stwierdził rozbawiony. - Powinnaś mnie z nim poznać. - zaproponował udając poważnego.
- Życie ci niemiłe. - rzekła posuwając się do przodu. - Ale jeśli chcesz to mogę ci załatwić jego autograf. - zaśmiała się głośno. - Będziesz go mógł sprzedać na ebayu. - dodała po chwili. Wywołali właśnie jej imię, więc opuściwszy na moment swojego kompana, poszła odebrać świadectwo ukończenia szkoły wyższej. Podała dłoń dziekanowi i zapozowała do pamiątkowego zdjęcia. Kiedy wracała, Dieter już pędził aby odebrać swój certyfikat. Niby "niechcący" podstawiła mu nogę.Wprawdzie potknął się, lecz zaraz potem z gracją godną zawodowego aktora, złapał równowagę i pomachał Astrid z zawadiackim uśmiechem. Westchnęła pokonana.
Po tym jak wszyscy dostali już swoje dyplomy, każdy odbierał gratulacje od swoich bliskich. Astrid wysiliła się na uśmiech i powlokła się do miejsca gdzie czekali na nią jej rodzice. Przystanęła obok nich i czekała na jakąkolwiek reakcje z ich strony. Oboje patrzyli się na nią jak na wariatkę. Założyła ręce na biodrach.
-Wow, spokojnie, nie pozabijajcie się tylko. - powiedziała sarkastycznie. Widząc ich zagubione miny dodała. - Możemy już jechać do tej restauracji o której mówiliście rano. - zaproponowała nie chcąc zostawać tu ani chwili dłużej.
-Tak chyba będzie najlepiej. Chodźmy, zaparkowałem niedaleko. - powiedział Jurgen proponując byłej żonie ramie. Ta przyjęła je z nieukrywaną rezerwą. Astrid odszukała wzrokiem Dieter'a i niewerbalnie pokazała mu, że zadzwoni do niego później. Udała się za rodzicami, co rusz pozdrawiając znajomych z roku. Niektórzy życzyli jej wszystkiego najlepszego ,a niektórzy nie mówili nic, po prostu się uśmiechali.
W samochodzie usiadła obok ojca ,który prowadził. Chciała oszczędzić matce trudu rozmowy z byłym mężem. Czasami zastanawiała się jak dwoje tak różnych ludzi, mogło kiedyś być razem i zdecydować się na dziecko. Oboje mieli po 21 lat kiedy przyszła na świat i oboje równie mocno zapewniali ją, że była wyczekiwanym dzieckiem. Jednak dzisiaj po 25 latach nie nosi nawet nazwiska ojca. Mama postanowiła dać jej swoje.
Wizyta w restauracji wbrew pozorom, nie należała do najgorszych. Zjedli obiad. Nawet trochę porozmawiali. Pod koniec wieczoru omówili we troje kwestie przeprowadzki Astrid do Dortmundu ,a ojciec wytłumaczył jej na czym będzie polegać praca tam. Otóż będzie menadżerem ds marketingu i reklamy. Jurgen powiedział także, że dostanie swoje służbowę mieszkanie i samochód. Nie wie dlaczego, ale czuła się jakby była przekupywana.
Ojciec nie mógł zostać dłużej, jako że już jutro miał jakąś impezę z okazji zakończenia sezonu klubowego. Astrid z mamą także nie miały zbyt dużo czasu, jako że musiały przygotować się do wyjazdu na wakacje.
Odprowadziła ojca na parking i obserwowała jak pakuję swoje rzeczy do bagażnika. Nagle zrobiło się jej strasznie przykro że wyjeżdża. Odgarnęła włosy z twarzy. Ojciec szukał czegoś w aucie.
-Dziękuję że byłeś ze mną dzisiaj tato. - wypaliła szybko, czując łzy zbierające się się pod powiekami. Jurgen wychylił głowę z samochodu, po chwili zdjął okulary i objął mocno córkę.
-Kocham cię Astrid, zobaczymy się niedługo. - wyznał i nie patrząc w oczy Astrid pocałował ją szybko w czoło, po czym wsiadł do auta i odjechał.
Ona za to rozpłakała się na dobre, powoli osuwając się po ścianie. Siedziała tam jeszcze przez chwilę czując wielką chęć aby krzyknąć. Nie zrobiła jednak tego. Uspokoiła się i jakby nigdy nic udała się do mieszkania.

1 komentarz:

  1. Świetne, pisz dalej! Kiedy dodasz kolejny rodział?
    W wolnej chwili zapraszam do siebie
    http://thiswonderfulworld0.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń