niedziela, 25 sierpnia 2013

6.Don't think too much

                                                         The Beatles~Here Comes the Sun


znów pragnę ciemnej miłości
miłości która zabija
tak o śmierć modli się skazany

przyjdź dobra śmierci
rozrzutna bądź jak noc sierpniowa
bądź ciepła
dotknij mnie lekko

odkąd poznałam jej prawdziwe imię
przygotowuję moje serce
na ostatni urwany
wstrząs

Jesień w tym roku przyszła niespodziewanie. Jednego dnia niesamowicie upalne lato, dawało wszystkim ostatnie promienie słońca, a drugiego mieszkańcy Dortmundu mogli podziwiać, kolorowy taniec barwnych liści. Dni mijały błyskawicznie. Na twarzy Astrid od dłuższego czasu gościł uśmiech. W pełni zaklimatyzowała się tutaj. Mimo wielu zaczepek ze strony chłopaków czuła, że jest częścią wielkiej rodziny. Nie miała poczucia osamotnienia. Niemal w każdy weekend była zajęta. Imprezy u Marcela, oglądanie meczy u Roberta, nie wspominając już o przyjacielskich wypadach do kina z Marco. Bardzo polubiła tego blondyna. W pewnym sensie przypominał jej Dietera. Był tylko jeden człowiek, którego nie umiała rozgryźć, a był nim Mats Hummels. Nie odezwał się do niej od pamiętnego sierpniowego wieczoru. Nie miała zielonego pojęcia o co mu chodziło. Czasami na treningach bądź innych spotkaniach przyłapywała go na obserwowaniu jej. Kiedy tylko ich oczy się spotykały, on odwracał speszony wzrok. Początkowo nawet ją to bawiło bo cała drużyna sądziła, że jest kochanką ich trenera. Dopiero potem, kiedy sama ujawniła, że Jurgen Klopp jest jej ojcem, wszyscy odetchnęli z ulgą, prócz jednego obrońcy. On nadal odnosił się do niej z dystansem. Jeśli oczywiście tak można było opisać całkowitą ignorancje jej osoby. Teraz, dzisiaj, Astrid miała tego serdecznie dosyć. Za kogo on się uważa ? Myślała, obserwując go jednocześnie z trybun, podczas porannego treningu. Opatuliła się szczelniej puchową kurtką z wielkim logo klubu na plecach. Musiała wyglądać komicznie z kwaśną miną i rozwianymi na wszystkie strony włosami. Obok niej, na sąsiednim krzesełku, leżały dokumenty które musiała osobiście omówić z szanownym panem Hummelsem. Myślała właśnie nad tym jak rozpocząc rozmowę z nim i jednocześnie nie wykrzyczeć mu prosto w jego piękną buźkę, co myśli o takim zachowaniu. Jej wzrok przemykał po kolejnych biegających po boisku sylwetkach. Jurgen dostrzegając córkę pomachał w jej stronę energicznie. Astrid wymuszając na sobie coś na kształt niemrawego uśmiechu, odmachała.
Po mini sparingu, kiedy wszyscy zmierzali pod prysznice, zerwała się szybko z miejsca i zbiegła po schodkach w dół. Minęła ojca, który już chciał coś powiedzieć, gdy ona zbyła go krótkim Potem.
Zaczęła przepychać się pomiędzy piłkarzami, ci w odpowiedzi przyjaźnie kiwali głowami w jej kierunku. Już miała go zawołać, kiedy poczuła na swoim ramieniu dłoń. Odwróciła się niechętnie.
- Jak leci ? - zapytał Marco z wielkim bananem na twarzy. - Widziałem cię na trybunach. - powiedział obejmując mnie ramieniem i przyciągając stanowczo do siebie. - Powiem ci więcej, widziałem na kogo gapiłaś się przez bite dwie godziny.- posłał jej szelmowski uśmiech.
- O czym ty mówisz ? - zapiszczała niczym wystraszona mysz. Czuła na twarzy piękące rumieńce. Cały czas obserwowała Matsa. Nie rozluźniając uścisku Marco odparł:
- No już nie udawaj, ja też cię bardzo lubię. - wyznał patrząc na nią wymownie. Astrid zatrzymała się gwałtownie. Kiedy zorientowała się, że Marco ma na myśli siebie, odetchnęła z ulgą.
- Ja też cię bardzo... lubię – zawahała się przy ostatnim słowie.- Ale teraz muszę już iść. - zmierzwiła mu włosy. - Muszę dorwać Hummelsa. - dodała siląc się na obojętny ton.
- Mogę mu powiedzieć żeby do ciebie wpadł jak się już ogarnie po treningu. - zaoferował. Astrid mało nie skoczyła z radości.
- Wiesz co, zmieniłam zdanie. Kocham cię Marco. - posłała mu całusa. - Powiedz, że czekam na niegu w moim gabinecie. - odparła na odchodne znikając za drzwiami.


Musnęła dłonią krawędź dębowego biurka. Próbowała ukryć zdenerwowanie lecz co rusz spoglądała na zegar wiszący na ścianie. Pomyślała, że to głupie, że się denerwuję. Była na siebie zła , że tak na nią działa. Wstając, obciągnęła sobie spódnice tak aby zakrywała uda. Złapała telefon i zaczęła przechadzać się po pokoju, przeglądając skrzynkę mailową. Uśmiechnęła się mimowolnie, mama pisała, że ma dosyć samotności i łapie pierwszy lepszy samolot do Dortmundu. Już to widzę -mruknęła do siebie Astrid. Kiedy sprawdzała kolejne wiadomości zauważyła kątem oka czarną czuprynę, mijającą jej gabinet. Dzięki Bogu za szklane drzwi. Rzuciła smartfon na bok i leniwym ruchem otworzyła drzwi. Oparła się plecami o framugę i założyła ręcę na piersiach.
- Potrzebujesz zaproszenia ? - spytała głośno. Nie potrafiła ukryć w swoim głosie chłodu. Mats odwrócił się momentalnie. Dostrzegła jego zakłopotany wyraz twarzy. - Zapraszam pana – oznajmiła z teatralnym uśmiechem na ustach, wskazując pokój. Cierpliwie poczekała aż wejdzie, po czym zamknęła drzwi na klucz. Mieli sobie wiele do wyjaśnienia. Usiadła naprzeciw niego i chociaż czuła pot na plecach, hardo spojrzała na osobnika znajdującego się pół metra od niej.
- Marco nie wspomniał ci, że prosiłam o spotkanie ? - spytała formalnie. Musiała najpierw wybadać grunt. Dopiero potem zastanowi się czy chce być dla niego uprzejma.
- Miałem zamiar zajrzeć do ciebie później. - odpowiedział spokojnie łapiąc wzrok Astrid.
- Później jestem zajęta. - fuknęła na niego. Jednym zamachem otworzyła szufladę i rzuciła na biurko potrzebne papiery. - Kontaktował się ze mną twój menadżer. Do biura wpłynęło kilka propozycji z Anglii i Hiszpanii dotyczących ciebie. Musimy wiedzieć czy masz w planach wyjazd i jednocześnie zerwanie kontraktu. - powiedziała wręczając mu plik kartek. Wziął je bez słowa. Nastąpiła kilkuminutowa cisza podczas której Mats z uwagą przeglądał dokumenty. Z Astrid natomiast opadały pierwsze emocje. Po chwili uznała, że przesadziła i była go nawet gotowa przeprosić. Podniósł wzrok jakby poczuł, że jest obserwowany.
- Nigdzie się nie wybieram. Mój kontrakt obowiązuję do 2016 roku. Zresztą równie dobrze możesz pogadać o tym z Hansem. - rzekł oddając jej papiery. Podniósł się, gotowy do wyjścia, gdy w tem z ust Astrid niczym pociski wypadły słowa :
- Dlaczego mnie unikasz ? Dlaczego zachowujesz się tak dziwacznie ? - pytała, ciekawa odpowiedzi chłopaka. Mats oblał się rumieńcem, usiadł na kanapie i odchrząknął.
- To nie tak, że cię unikam. - szepnął nieśmiało. Astrid prychnęła słysząc to. Stanęła naprzeciw.
- Nie rób ze mnie idiotki. Jakoś reszta drużyny traktuję mnie normalnie. - oznajmiła mu. - Jednego dnia jesteś gotowy wywarzyć drzwi żeby mnie ratować, a drugiego jestem dla ciebie duchem. - powiedziała siadając obok niego. Miała wielką nadzieję, że jej wszystko wytłumaczy. Potarł dłońmi twarz.
- Chodzi o ten incydent w toalecie. Wiesz nie miałem pojęcia, że ty i Klopp. Nic mi oczywiście do tego... - podniósł ręcę w geście obrony. - ...po prostu byłem zawstydzony i tyle. Nie miałem zielonego pojęcia co sobie pomyślał trener. Nie chciałem żeby wyrzucił mnie z klubu. - wypalił jednym ciągem. Astrid mrużąc oczy patrzyła na niego osłupiała. Co on do cholery wygadywał ? Zaśmiała się nerwowo po czym podjęła.
- Domyśliłam się, dlatego zaraz potem wyjaśniłam, że Jurgen jest moim ojcem. - rzekła obserwując chłopaka. - Przecież cała drużyna nie dałaby mi żyć. - podniosła się z miejsca, nalała wody do dwóch szkalnek i wręczyła Matsowi, który wyglądał jakby dostał obuchem w głowę.
- To drużyna wiedziała ? - krzyknął, po czym rzucił wiązankę przekleństw w ich stronę. - Nic mi nie powiedzieli.- spojrzał na Astrid przepraszającym wzrokiem. - Zabiję ich kiedyś. - szepnął. Dziewczyna przewróciła oczami.
- To chyba już sobie wszystko wyjaśniliśmy. - posłała mu słaby uśmiech. Otworzyła drzwi. Hummels zgarnął swoje rzeczy z podłogi po czym już w o wiele lepszym humorze wyznał :
- Przepraszam, głupio wyszło. - podał jej rękę. Uścisnęła ją bez wahania.
- Przeprosiny przyjęte. - wręczyła mu kartkę. - Jeśli możesz, podpisz mi to na jutro. Zgoda na zgrupowanie.
- Do zobaczenia. - zmiął kartkę na pół, wychodząc zdążył się jeszcze potknąć o próg.


Dwie godziny potem, kończąc na dzisiaj prace, Astrid udała się dziarskim krokiem do łazienki. Położyła na blacie torebkę i zajęła jedną z kabin. Przebrawszy się w białą uniwersytecką koszulkę i czarne jeansy, spięła włosy w kok. Podniosła głowę do góry i ku jej przerażeniu zauważyła cienką strużkę krwi spływającą z nosa. Cholera- szepnęła. Szybko chwyciła garść chusteczek , zamoczyła w wodzie i odchyliła głowę przykładając kompres. Jeszcze tylko tego jej brakowało aby dopełnić jej dzień. Stała tak nieruchomo przez chwilę, po czym usłyszała wypływającą z telefonu jedną z piosenek Bon Jovi. Podniosła telefon do ucha.
- Tak, słucham. - powiedziała słabo. Kręciło jej się w głowie.
- Przyjeżdzam do Dortmundu, mam już po dziurki w nosie tego Skype'a. Chcę cię uściskać. - wykrzyczał podekscytowany Dieter. - Chora jesteś ? - spytał po chwili.
- Nie, to nic takiego. Też cię cieszę, że cię zobaczę. - wyznała ciepło. Wyrzuciła do toalety zakrwawione chusteczki. - Jeśli o mnie chodzi możesz przyjechać nawet w piątek. - zaproponowała.
- Świetnie. - podchwycił. - To do piątku. Napiszę ci co i jak mała. - oznajmił i szybko się rozłączył. Astrid spojrzała na komórkę i pokręciła głową z pobłażaniem. Popatrzyła na swoje blade odbicie w lustrze. Wyglądała koszmarnie.

niedziela, 18 sierpnia 2013

5. Anything could happen

                                 Giulia y Los Tellarini ~ Barcelona


zawsze kiedy chcę żyć krzyczę
gdy życie odchodzi ode mnie
przywieram do niego
mówię – życie
nie odchodź jeszcze
umrę kiedy odejdziesz

Z doświadczenia wiemy, że kiedy zagłębimy się w jakąkolwiek lekturę, która z poczatku wydaję się zwyczajna i niewinna, ta w odpowiedzi kradnie nasze myśli i wypełnia teraźniejszość. Nie pozwala myśleć o niczym innym oprócz siebie. Kiedy czytamy poznajemy nasze najskrytsze lęki i pragnienia, które balibyśmy się głośno wymówić. Poezja to rodzaj pamiętnika duszy do którego wracamy aby odnaleźć siebie i swoje marzenia.
Niczego nieświadoma Astrid połknęła haczyk tej samej nocy, której otworzyła pierwszą stronę książki podarowanej jej przez ojca. Kiedy następnego wieczoru szykowała się do wyjścia, niemal cały gniew jaki żywiła do ojca, po prostu wyparował. Jak gdyby nigdy nic, przed wyjściem do klubu wypili kawę i porozmawiali. Pozwoliła sobie nawet wybrać oraz zawiązać ojcu krawat. Skwitował to czułym całusem w  czoło. Cieszyła się, że wychodzą gdzieś razem. Wprawdzie nie będą sami, lecz po cichu liczyła na chwile na osobności, gdzie będą mogli porozmawiać. Możliwe że w publicznym miejscu będzie im łatwiej niż w domu. Włożyła na siebie prostą, dopasowaną, czarną koktajlową sukienkę. Zależało jej żeby wyglądać szykownie i profesjonalnie. Postanowiła pójść na kompromis i dała się podwieźć ojcu. Zgodziła się też na to aby towarzyszył jej dzisiejszego wieczoru. On obiecał za to milczeć w kwestii ich więzów rodzinnych. Jak zwykle przez ociąganie się Jurgena stali od kilku minut w korku. Astrid wpatrywała się w profil ojca i uśmiechała się do siebie. Jurgen podchwycił jej wzrok, zmieszany podrapał się po policzku.
- Co jest mała ? - spytał patrząc na nią i jednocześnie wykonując slalom pomiędzy autami. Astrid puściła to przezwisko mimo uszu. Nienawidziła kiedy tak się do niej zwracał.
- Ta książka, którą mi wczoraj dałeś... - zaczęła powoli.
- Coś z nią nie tak ? - zapytał koncentrując się na drodzę
- Nie, wręcz przeciwnie. Jest piękna. Chciałam ci po prostu podziękować. - nieśmiało go objęła.
- Polecam się na przyszłość – zaśmiał się i puścił do niej perskie oko. Podniosła brew do góry po czym odparła słodkim głosem:
- W takim razie tatusiu, przydałby mi się nowy samochód... - popatrzyła na niego mrugając zalotnie oczami. Jurgen nie wiedział czy jego córka żartuję cz też nie. Astrid po chwili wybuchnęła śmiechem. - Taki żarcik – szepnęła. - żałuj że nie widziałeś swojej miny. Bezcenne. - odrzekła, po czym na powrót skupiła się na obserwowaniu miejskich krajobrazów. Czuła na sobie przeszywający wzrok ojca. Zapewne zastanawiał się co też takiego musiało się stać w nocy, że dzisiaj jest zupełnie inną osobą. Tyle, że ona sama do końca nie była pewna.

~**~

- Cathy ! - krzyknął poddenerwowany. Byli już spóźnieni ponad pół godziny, a jego narzeczona jeszcze nawet nie wyszła z łazienki. Sytuacja była niemal komiczna bowiem gdyby to od niego zależało, wcale nie poszedłby na to otwarcie sezonu. To właśnie Cathy lubiła tego rodzaju eventy i zaraz po swoim przyjeździe z Mediolanu namawiała go aby poszli. - Pospiesz się trochę ! Błagam cię skarbie. Zaraz tu zasnę. - powiedzał przeczesując palcami swoje kruczoczarne włosy.
- Jeszcze minutka Matty – odkrzyknęła. Mats przewrócił oczami i bezgłośnie dziękował za to, że nie jest kobietą.
Kilkanaście minut potem byli już w drodze do klubu. Zajechali czarnym BMW na parking. Wysiadł z auta po czym podał rękę Cathy. Zamknął za nią drzwi i złożył na jej ustach głęboki pocałunek. Zaskoczona, zaśmiała się cicho.
- Wspominałem ci już dzisiaj jak bardzo cię kocham... - wyszeptał jej do ucha.
-  Odkąd wróciłam jakieś milion razy – odpowiedziała wyszarpując się ostentacyjne z jego uścisku. Mats poprawił marynarkę i dogonił Cathy, która w tym czasie zdążyła już wejść do klubu.
-  Wiesz... - zagadnął , jednocześnie próbując krzyczeć aby zagłuszyć głośną muzykę. - ...pomyślałem sobie, że moglibyśmy przyspieszyć odrobinę nasz ślub. - dokończył. Cathy odwróciła głowę próbując udawać, że nic nie usłyszała. Wzięła do ręki kieliszek szampana, jednak wymowne spojrzenie Matsa kazało jej odpowiedzieć.
- Dlaczego ? Przecież ustaliliśmy datę. - odrzekła twardo. - Skarbie, masz treningi, jest Liga Mistrzów. Nie chcę aby cokolwiek cię ominęło. - uśmiechnęła się do niego i pocałowała go delikatnie w usta. Mats skrzywił się lekko ale w końcu nic nie odpowiedział. Jego narzeczona natomiast, widząc zbliżających się Marco i Svena podała mu kieliszek.
-  Twoi skretyniali koledzy się tu zbliżają. - posłała im wymowne spojrzenie. - Nie mam ochoty się z nimi kłócić. Idę do łazienki poprawić makijaż. - powiedziała. - Spław ich jakoś. - dodała na tyle głośno aby ci dwaj usłyszeli. Ulotniła się na tyle szybko, że Mats nie zdążył nawet się obrócić.
-  Widzę, że Królowa Śniegu wróciła. - powiedział Marco opierając niedbale ramię o blat baru. - A już myśleliśmy, że policja ją zgarnęła za sianie postrachu wśród biednych, włoskich dzieci. - westchnął przeciągle.
-  Marco jak zwykle w doskonałym humorze. - Mats skwitował tą uwagę lekko uniesioną brwią. - Przypomnij mi... gdzie podziewa się twoja para ? - spytał z łobuzerskim uśmiechem. Marco poluzował swój krawat, po czym nie tracąc rezonu szybko wypalił :
- Hummels, to nie ma teraz najmniejszego znaczenia.
- A to niby dlaczego ? - zagadnął zaciekawiony Mats. Sven niespodziewanie wybuchnął śmiechem. Po chwili dołączył do niego także Reus. Kilka sekund po tym jak obaj się opanowali Marco powiedział :
- Widziałeś tą dziewczynę z którą przyszedł Klopp ? - spytał. Mats popatrzył nad nim, po sekundzie dostrzegł wyróżniającą się sylwetkę trenera. Nie było obok niego żadnej kobiety. Mats na powrót utkwił wzrok w koledze i pokiwał przecząco głową. - Bracie, niezła jest. - Marco pokiwał z uznaniem głową. - Teraz już wiemy jakie to "sprawy rodzinne" go ostatnio zatrzymały.
-Może po prostu to tylko koleżanka, czy coś. - zaproponował Hummels. - nie musisz od razu robić wielkiego halo z niewiadomo czego. - skarcił kolegę, dobrze znając jego plotkarsie zapędy
- Chcę tylko wiedzieć czy mogę ją gdzieś zaprosić. - powiedział niewinnie. - Byłoby głupio wylecieć z drużyny za romansowanie z dziewczyną trenera. Nie uważasz ? -spytał. Mats mając po dziurki w nosie wywodów Marco, wstając powiedział na odchodne:
-Marco, przecież wszyscy wiemy, że jeśli ona jest inteligentna to w momencie w którym otworzysz swoją buźkę i zaczniesz gadać, ona nigdy się z tobą nie umówi. - powiedział zadowolnony, widząc minę Reusa. - Idę zobaczyć co z Cath. - odparł i uciekł zanim Marco odzyskał mowę.

~**~

Towarzystwo to było dokładnie to czego w tej chwili potrzebowała Astrid. Wystarczyła zwyczajna rozmowa o niczym aby się wyluzowała i zrzuciła maskę. Z każdym starała się zamienić choćby kilka uprzejmych słów. Niezależnie od tego czy był to prezes, piłkarz, kelner czy też jej własny ojciec. Czuła się fantastycznie i musiała się tym z kimś natychmiast podzielić. Była w samym środku rozmowy o najnowszej sesji zdjęciowej dla Pumy, której była koordynatorką więc trudno było się jej wykręcić od udawania zainteresowania tym co inni mają na ten temat do powiedzenia. I tak zrobi to jak będzie chciała. Co więcej, jest przekonana, że zrobi to najlepiej. Kiedy zmienili temat wymknęła się niepostrzeżenie do toalety. Jak się okazało była ona prawie, że w piwnicy. Zeszła ostrożnie po schodach, uważając aby nie potknąć się o sukienkę. Sprawdziła czy w pomieszczeniu jest sama, po czym zamknęła drzwi od wewnątrz. Wybrała z pamięci tak dobrze znany jej numer i nacisnęła zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach włączyła się poczta głosowa. Uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze zakładając kosmyk za ucho.
- Cześć... - westchnęła. - Tu Astrid. Mam nadzieję, że mnie jeszcze pamiętasz. - zaczęła, przybierając niepewny ton. - Dzwonię bo chciałam ci tylko powiedzieć, że wszystko jest ok i że bardzo za tobą tęsknię. - przygryzła dolną wargę. - Jestem na imprezie i pomyślała sobie przed chwilą, że świetnie byś się bawił tutaj teraz ze mną. - przymknęła oczy i po chwili poczuła łzy pod powiekami. - Zadzwoń... - zawahała się. - ...jak będziesz miał chwilę czasu. Kocham cię. - szepnęła i czym prędzej nacisnęła czerwoną słuchawkę. Zamknęła oczy i wzięła kilka głębszych wdechów. Uspokoiwszy się zaczęła poprawiać makijaż. W tym samym momencie w którym chwyciła za maskarę usłyszała głośnie pukanie do drzwi.Zatrzymała dłoń przy oku.
- Cathy wszystko w porządku ? Jesteś tam ? - zapytał męski głos. Astrid niepewnie podeszła do drzwi i odparła :
- Chyba jej tutaj nie ma. - odpowiedziała nieznajomemu. Mats zmarszczył brwi.
- Jesteś pewna ? - niedowierzał. - Mógłbym sprawdzić ? - spytał opierając się o framugę drzwi. Astrid westchnęła ciężko zniecierpliwiona ale odparła chłodnym Jasne. Chwyciła za drążek i obróciła go aby otworzyć drzwi. Jednak ku jej zdumieniu nie ustąpiły. Przekręciła jeszcze raz lecz i tym razem zdało się to na nic. Spanikowana zaczęła szarpać za klamkę. Z jej ust zaczęły płynąć ciche przekleństwa.
- Wszystko ok tam po drugiej stronie ? - zapytał uprzejmie. Przeczuwał że dziewczyna ma problem z otworzeniem drzwi. - Może pomogę. - zaproponował.
-  Nie wiem co się stało, nie chcą się otworzyć. - krzyknęła zdenerwowana. Czuła już pot na dłoniach.
-  Poczekaj chwilę. - oznajmi Mats. - Spróbuję otworzyć od zewnątrz. - tym samym odpiął swoją spinkę od mankietu, którą dostał  w prezencie urodzinowym od Cathy. Przykucną i zaczął dłubać w zamku. Po kilku minutach zawołał.
- Spróbuj teraz. - nakazał i odsunął się kawałek. Astrid wstała z zimnej posadzki po czym modląc się w duchu aby drzwi ustąpiły, złapała za klamkę.
 - Cholera jasna ! - jęknęła. Drzwi ani drgnęły. Usłyszawszy to, Mats zdjął marynarkę i poluzował mankiety.
-  Odsuń się. Może uda mi się wywarzyć drzwi. - powiedział biorąc rozbieg. Ona nie tracąc ani chwili, przebiegła na drugą stronę pomieszczenia. Krzywiła się za każdym razem kiedy słyszła jak chłopak bezowocnie rzuca się na drzwi. Kiedy tak jak i ona postanowił szarpać za klamkę podeszła ostrożnie do wyjścia.
- Nic ci nie jest ? - zapytała. W odpowiedzi usłyszła tylko miarowe dyszenie. Rozejrzała się uważnie po toalecie. Jej wzrok spoczął na białej kopertówce. Przecież miała komórkę. Mogła zadzwonić do ojca. Szybko chwyciła telefon i wybrała numer. Odebrał po pierwszym sygnale. Wytłumaczywszy mu całą sytuację pozostawało jej tylko czekać na pomoc. Niespodziewanie do jej uszu doszło ciche szuranie. Była pewna, że chlopak, który próbował jej pomóc poszedł sobie.
-  Jesteś tam jeszcze ? - zagadnęła osuwając się po drzwiach. Czuła jego obecność. - Przysięgam, że nie zjadłam twojej dziewczyny. - rzekła uśmiechając się do siebie. Za jej plecami rozległ się tubalny śmiech.
- Jestem Mats, tak w ogóle. - wydusił z siebie po niekontrolowanym wybuchu śmiechu.Astrid zamilkła na moment. Musiała przetrawić tą informację. Jak zwykle miała niesamowite szczeście jeśli owym Matsem jest Mats Hummels. Zaśmiała się w duchu.
- Astrid, mimo wszystko miło cię poznać. - oznajmiła szybko. Szukał w głowie imienia Astrid, jednak żadnego nie znalazł. Po chwili skojarzył.
- Pewnie to ty jesteś nową dziewczyną Marco. - powiedział do niej. Reus ?- pomyślała.
- Nie... - szepnęła wymijająco. - Pracuję w Borussi. - dokończyła twardo. Nie chciała zbyt dużo ujawniać przed prezentacją, która miała się odbyć za kilka minut.
- Ooo, to ciekawe. - wykrzyknął. - A widziałaś już może tego nowego menadżera od public relations ? - spytał. - Podobno straszny cham z niego. - dodał pewnie. Astrid zmarszczyła brwi.
- Skąd to wiesz ? - spytała chcąc ukryć swoje zirytowanie.
- Trener tak powiedział.- rzekł. - opisał go jako sfrustrowanego egoiste mieszkającego w biurze. - oznajmił wesoło. - Ale podobno jest dobry w te klocki. - dodał po chwili. Ona zaś cała się w środku gotowała. Jak ojciec mógł powiedzieć o niej coś takiego.
- Hummels ?! - usłyszła zdziwiony głos ojca. - Co ty do cholery tu robisz ? - zapytał. Ten zmieszany natychmiast wstał z podłogi.
- Ja... tylko pomagałem. - odparł otrzepując się. Klopp zmierzył go wzrokiem po czym dał znak dwóm mężczyznom aby otworzyli drzwi. Po jakiejś godzinie wreszcie im się to udało. Astrid wyszła mierząc jednocześnie wzrokiem swojego niedoszłego wybawce. Zaraz potem ojciec porwał ją w ramiona i zaczął mówić jak to bardzo go przestraszyła. Dla Matsa Hummelsa natomiast w jednej chwili stało się jasne. Właśnie miał przed sobą ową dziewczynę trenera o której mówił Marco.

środa, 14 sierpnia 2013

4. She loved mysteries so much that she became one


                                                 Liz Lawrence ~ When I Was Younger



Życie w Dortmundzie w niczym nie przypominało jej życia w Berlinie. Tutaj, chyba po raz pierwszy poczuła się dorosła. Podobało się jej uczucie tego, że była niezbędnym pierwiastkiem w całej machinie klubu. Minął dokładnie tydzień od jej przyjazdu. Formalnie sezon jeszcze się nie zaczął jednak Astrid niemal od razu zaczęła prace. Dostała bardzo przytulne biuro niedaleko kierownictwa. Od rana do wieczora starała się uporządkować wszystkie dane, akta i dokumenty, które zostały pozostawione przez jej poprzednika w zupełnym nieporządku. Właściwie było jej nawet na rękę, że spędza mało czasu w domu. Na razie mieszka z ojcem, ponieważ nie załatwiła jeszcze wszystkich formalności dotyczących jej służbowego mieszkania. Atmosfera w domu jest często po prostu niezręczna. Okazało się że tematy na które Astrid i jej ojciec zazwyczaj rozmawiali po tygodniu zdążyły się wyczerpać. Dziewczyna zerknęła na zegar stojący na jej biurku. Dochodziła 22. Była oprócz ochrony zapewne ostatnią osobą w budynku. Przetarła oczy ze zmęczenia, zebrała swoje rzeczy i wyłączywszy światło udała się do wyjścia. Po drodze pozdrowiła jeszcze Franka – dozorce, który obdarzał ją szczerym uśmiechem od kiedy po raz pierwszy przekoroczyła próg tego budynku. Opatuliła się szczelnie beżowym trenczem po czym wsiadła do swojego samochodu.Kolejnym plusem wracania do domu o tak późnej porze było to, że praktycznie w całym mieście nie było już korków. Mało ją obchodziło, że niektórzy w pracy uważali ją za młodą pracoholiczkę i pedantkę. Ojciec sumiennie kierując się wytycznymi, jakie postawiła mu Astrid nie przychodził do jej biura, lecz wiedziała że już kilkanaście razy pytał się prezesa jak sobie radzi. Zostawiła auto na parkingu i powlokła się na góre. Kiedy otworzyła drzwi o mało nie udusił jej zapach spalenizny. W całym mieszkaniu było pełno dymu. Rzuciła torebkę na podłogę i zaczęła spazmatycznie kaszleć. - Tato ?! Gdzie jesteś ? - starała się krzyknąć poprzez opary dymu które torowały jej drogę do salonu.- Mam zadzwonić po straż pożarną ? - spytała zastając Jurgena w kuchni mocującego się z piekarnikiem.
-Bardzo śmiesznie... hahaha – oznajmił wycierając sobie okulary. - Chciałem zrobić kolacje. Przecież wiem że nawet nie masz czasu pożądnie zjeść tak długo pracujesz. - wyjął całkowicie spaloną lasagnie i postawił ją na stole przed Astrid. - A twoja matka jest gotowa mnie oskalpować gdy dowie się że cię głodze. - usiadł przy stole,a ona machinalnie wstała podchodząc do okna i je otwierając. - Przecież ty nie umiesz gotować tato. - stwierdziła opierając się o blat. - Mogłeś zadzwonić, zamówiłabym coś na wynos. - Chrząknęła wymownie.-... a tak zmarnowałeś tylko swój cenny czas. - powiedziała chłodno. Ojciec wstał i podszedł do niej na tyle blisko że mogła zobaczyć swoje odbicie w jego zielonych tęczówkach.
-Czas spędzony z tobą nigdy nie jest zmarnowany... zapamiętaj to. - oznajmił świdrując ją wzrokiem. - Nie chcę żeby między nami tak było już zawsze. - powiedział.
-"Tak" to znaczy jak ? - spytała tym samym tonem. Jurgen zaśmiał się znienacka.
-Chodzi mi tylko o to, żeby nasze rozmowy przestały być takie wyuczone i sztywne.- poprosił odsuwając się od Astrid. Spuściła wzrok zawstydzona. Nie wiedziała co ma mu powiedzieć. Po dłuższej chwili wydukała :
-Daj mi po prostu trochę czasu, postaram się zrobić co w mojej mocy. To wszystko nie jest dla mnie tak łatwie jak jest dla ciebie. - westchnęła sięgając po telefon. - Zamówię nam pizze. Ty w tym czasie wyrzuć to... - zawahała się patrząc na potrawe. -... co ugotowałeś.- dokończyła wywracając oczami.
Przebrała się w swój ulubiony dres po czym dołączyła do ojca , który próbował posprzątać bałagan, który opanował ich całą kuchnie. Sprzątali w całkowitej ciszy. Im obojgu było to na rękę. Od czasu do czasu przyłapywali się nawzajem na patrzeniu się na siebie. Starała się wtedy uśmiechnąć do ojca. Niewerbalnie przekazać mu że wszystko się ułoży, powoli przyzwyczają się do siebie. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Jurgen rzucił ścierkę w kąt i ruzył otworzyć drzwi. Astrid nawet nie zdawała sobie sprawy jaka była głodna. Postanowiła że przystopuję z pracą, inaczej bez wątpienia skończy na OIOM-ie pod kroplówką. Skończywszy jeść, wytarła usta serwetką i odezwała się do ojca.
- Idziesz jutro na ten bankiet ? - spytała. Bankiet był organizowany co roku przed otwarciem sezonu. Był to czas dla nowych piłkarzy na zapoznanie się z szefostwem i innymi. Astrid oczywiście też była zaproszona. Wbrew pozorom czuła się całkiem komfortowo na tego typu imprezach. Szkoda tylko, że Dieter nie będzie tam razem z nią. Jedyne czego się bała to tego, że nie zna jeszcze nikogo z drużyny. Nie miała w Dortmundzie oprócz ojca nikogo. Żadnej przyjaciółki czy nawet psa.
Oczywiście. - przewrócił oczami. - Jak mógłbym przegapić taką impreze. - zaśmiał się. - Szkoda tylko, że nie mogę przedstawić wszystkim mojej wspaniałej córki. - dodał cicho spuszczając oczy niczym małe dziecko.
= Przecież wiesz, że tak jest lepiej dla nas obojga. - zaznaczyła sprzątając ze stołu. - Nikt mi nie zarzuci, że dostałam te pracę przez znajomości. - stwierdziła pewnie, wracając do kuchni.
- Maleńka... ale przecież obojem dobrze wiemy że tak właśnie było... - popatrzył na mnie uśmiechając się szelmowsko. Oblała się rumieńcem. Nie wiedziała co ma mu w tym momencie odpowiedzieć, więc zrobiła to co zawsze robi w kłopotliwych sytuacjach. Odwróciła się na pięcie i wyszła do swojego pokoju. Padła na swoje łóżko, włączyła jedną ze smętnych piosenek Rihanny, których Dieter tak bardzo nienawidził i rozpłakała się na dobre. Dlaczego nie może mieć normalnej rodziny ? Mieć masy przyjaciół i przystojnego chłopaka, który poleciałby na to, że jej ojciec jest trenerem Borussi ? Dlaczego życie daje jednym tak dużo, a drugich pozostawia z kompletnie niczym ? Udawała że nie słyszy kiedy wszedł. Podniosła się na łokciach i spojrzała na niego. Znowu przyszedł z jakimś prezentem na przeprosiny.
- Nie potrzebuję od ciebie więcej prezentów. Wystarczy abyś przestał mi przypominać że jestem tak głupia że nawet nie potrafie sobie załatwić pracy. - parsknęła patrząc mu wymownie w oczy. Ojciec zdawał się tego nie słyszeć. Zostawił zawiniętą paczuszczkę na komodzie.
- Kupiłem to na kilka tygodni temu na pchlim targu. Przeczytałem i pomyślałem że ci się spodoba. Miałem dać ci wcześniej ale byłaś zaaferowana czymś innym. - oznajmił.
- Mógłbyś już wyjsć ? - spytała chłodno. Nie odwróciła się póki nie usłyszała zamykania drzwi. Przekręciła się na drugi bok. Wzięła do ręki paczkę i szybkim ruchem rozdarła papier. Ciekawość wygrała z dumą. Jej oczom ukazała się książka. Nie za gruba.
- Erzählung für einen Freund " - przeczytała cicho. Nie znała autorki. Po nazwisku domyśliła się że pochodzi ze wschodu. Może Rosjanka ? Otworzyła książkę i zaczęła czytać pierwszy wiersz. Nim się zorientowała zdążyła zasnąć.