niedziela, 25 sierpnia 2013

6.Don't think too much

                                                         The Beatles~Here Comes the Sun


znów pragnę ciemnej miłości
miłości która zabija
tak o śmierć modli się skazany

przyjdź dobra śmierci
rozrzutna bądź jak noc sierpniowa
bądź ciepła
dotknij mnie lekko

odkąd poznałam jej prawdziwe imię
przygotowuję moje serce
na ostatni urwany
wstrząs

Jesień w tym roku przyszła niespodziewanie. Jednego dnia niesamowicie upalne lato, dawało wszystkim ostatnie promienie słońca, a drugiego mieszkańcy Dortmundu mogli podziwiać, kolorowy taniec barwnych liści. Dni mijały błyskawicznie. Na twarzy Astrid od dłuższego czasu gościł uśmiech. W pełni zaklimatyzowała się tutaj. Mimo wielu zaczepek ze strony chłopaków czuła, że jest częścią wielkiej rodziny. Nie miała poczucia osamotnienia. Niemal w każdy weekend była zajęta. Imprezy u Marcela, oglądanie meczy u Roberta, nie wspominając już o przyjacielskich wypadach do kina z Marco. Bardzo polubiła tego blondyna. W pewnym sensie przypominał jej Dietera. Był tylko jeden człowiek, którego nie umiała rozgryźć, a był nim Mats Hummels. Nie odezwał się do niej od pamiętnego sierpniowego wieczoru. Nie miała zielonego pojęcia o co mu chodziło. Czasami na treningach bądź innych spotkaniach przyłapywała go na obserwowaniu jej. Kiedy tylko ich oczy się spotykały, on odwracał speszony wzrok. Początkowo nawet ją to bawiło bo cała drużyna sądziła, że jest kochanką ich trenera. Dopiero potem, kiedy sama ujawniła, że Jurgen Klopp jest jej ojcem, wszyscy odetchnęli z ulgą, prócz jednego obrońcy. On nadal odnosił się do niej z dystansem. Jeśli oczywiście tak można było opisać całkowitą ignorancje jej osoby. Teraz, dzisiaj, Astrid miała tego serdecznie dosyć. Za kogo on się uważa ? Myślała, obserwując go jednocześnie z trybun, podczas porannego treningu. Opatuliła się szczelniej puchową kurtką z wielkim logo klubu na plecach. Musiała wyglądać komicznie z kwaśną miną i rozwianymi na wszystkie strony włosami. Obok niej, na sąsiednim krzesełku, leżały dokumenty które musiała osobiście omówić z szanownym panem Hummelsem. Myślała właśnie nad tym jak rozpocząc rozmowę z nim i jednocześnie nie wykrzyczeć mu prosto w jego piękną buźkę, co myśli o takim zachowaniu. Jej wzrok przemykał po kolejnych biegających po boisku sylwetkach. Jurgen dostrzegając córkę pomachał w jej stronę energicznie. Astrid wymuszając na sobie coś na kształt niemrawego uśmiechu, odmachała.
Po mini sparingu, kiedy wszyscy zmierzali pod prysznice, zerwała się szybko z miejsca i zbiegła po schodkach w dół. Minęła ojca, który już chciał coś powiedzieć, gdy ona zbyła go krótkim Potem.
Zaczęła przepychać się pomiędzy piłkarzami, ci w odpowiedzi przyjaźnie kiwali głowami w jej kierunku. Już miała go zawołać, kiedy poczuła na swoim ramieniu dłoń. Odwróciła się niechętnie.
- Jak leci ? - zapytał Marco z wielkim bananem na twarzy. - Widziałem cię na trybunach. - powiedział obejmując mnie ramieniem i przyciągając stanowczo do siebie. - Powiem ci więcej, widziałem na kogo gapiłaś się przez bite dwie godziny.- posłał jej szelmowski uśmiech.
- O czym ty mówisz ? - zapiszczała niczym wystraszona mysz. Czuła na twarzy piękące rumieńce. Cały czas obserwowała Matsa. Nie rozluźniając uścisku Marco odparł:
- No już nie udawaj, ja też cię bardzo lubię. - wyznał patrząc na nią wymownie. Astrid zatrzymała się gwałtownie. Kiedy zorientowała się, że Marco ma na myśli siebie, odetchnęła z ulgą.
- Ja też cię bardzo... lubię – zawahała się przy ostatnim słowie.- Ale teraz muszę już iść. - zmierzwiła mu włosy. - Muszę dorwać Hummelsa. - dodała siląc się na obojętny ton.
- Mogę mu powiedzieć żeby do ciebie wpadł jak się już ogarnie po treningu. - zaoferował. Astrid mało nie skoczyła z radości.
- Wiesz co, zmieniłam zdanie. Kocham cię Marco. - posłała mu całusa. - Powiedz, że czekam na niegu w moim gabinecie. - odparła na odchodne znikając za drzwiami.


Musnęła dłonią krawędź dębowego biurka. Próbowała ukryć zdenerwowanie lecz co rusz spoglądała na zegar wiszący na ścianie. Pomyślała, że to głupie, że się denerwuję. Była na siebie zła , że tak na nią działa. Wstając, obciągnęła sobie spódnice tak aby zakrywała uda. Złapała telefon i zaczęła przechadzać się po pokoju, przeglądając skrzynkę mailową. Uśmiechnęła się mimowolnie, mama pisała, że ma dosyć samotności i łapie pierwszy lepszy samolot do Dortmundu. Już to widzę -mruknęła do siebie Astrid. Kiedy sprawdzała kolejne wiadomości zauważyła kątem oka czarną czuprynę, mijającą jej gabinet. Dzięki Bogu za szklane drzwi. Rzuciła smartfon na bok i leniwym ruchem otworzyła drzwi. Oparła się plecami o framugę i założyła ręcę na piersiach.
- Potrzebujesz zaproszenia ? - spytała głośno. Nie potrafiła ukryć w swoim głosie chłodu. Mats odwrócił się momentalnie. Dostrzegła jego zakłopotany wyraz twarzy. - Zapraszam pana – oznajmiła z teatralnym uśmiechem na ustach, wskazując pokój. Cierpliwie poczekała aż wejdzie, po czym zamknęła drzwi na klucz. Mieli sobie wiele do wyjaśnienia. Usiadła naprzeciw niego i chociaż czuła pot na plecach, hardo spojrzała na osobnika znajdującego się pół metra od niej.
- Marco nie wspomniał ci, że prosiłam o spotkanie ? - spytała formalnie. Musiała najpierw wybadać grunt. Dopiero potem zastanowi się czy chce być dla niego uprzejma.
- Miałem zamiar zajrzeć do ciebie później. - odpowiedział spokojnie łapiąc wzrok Astrid.
- Później jestem zajęta. - fuknęła na niego. Jednym zamachem otworzyła szufladę i rzuciła na biurko potrzebne papiery. - Kontaktował się ze mną twój menadżer. Do biura wpłynęło kilka propozycji z Anglii i Hiszpanii dotyczących ciebie. Musimy wiedzieć czy masz w planach wyjazd i jednocześnie zerwanie kontraktu. - powiedziała wręczając mu plik kartek. Wziął je bez słowa. Nastąpiła kilkuminutowa cisza podczas której Mats z uwagą przeglądał dokumenty. Z Astrid natomiast opadały pierwsze emocje. Po chwili uznała, że przesadziła i była go nawet gotowa przeprosić. Podniósł wzrok jakby poczuł, że jest obserwowany.
- Nigdzie się nie wybieram. Mój kontrakt obowiązuję do 2016 roku. Zresztą równie dobrze możesz pogadać o tym z Hansem. - rzekł oddając jej papiery. Podniósł się, gotowy do wyjścia, gdy w tem z ust Astrid niczym pociski wypadły słowa :
- Dlaczego mnie unikasz ? Dlaczego zachowujesz się tak dziwacznie ? - pytała, ciekawa odpowiedzi chłopaka. Mats oblał się rumieńcem, usiadł na kanapie i odchrząknął.
- To nie tak, że cię unikam. - szepnął nieśmiało. Astrid prychnęła słysząc to. Stanęła naprzeciw.
- Nie rób ze mnie idiotki. Jakoś reszta drużyny traktuję mnie normalnie. - oznajmiła mu. - Jednego dnia jesteś gotowy wywarzyć drzwi żeby mnie ratować, a drugiego jestem dla ciebie duchem. - powiedziała siadając obok niego. Miała wielką nadzieję, że jej wszystko wytłumaczy. Potarł dłońmi twarz.
- Chodzi o ten incydent w toalecie. Wiesz nie miałem pojęcia, że ty i Klopp. Nic mi oczywiście do tego... - podniósł ręcę w geście obrony. - ...po prostu byłem zawstydzony i tyle. Nie miałem zielonego pojęcia co sobie pomyślał trener. Nie chciałem żeby wyrzucił mnie z klubu. - wypalił jednym ciągem. Astrid mrużąc oczy patrzyła na niego osłupiała. Co on do cholery wygadywał ? Zaśmiała się nerwowo po czym podjęła.
- Domyśliłam się, dlatego zaraz potem wyjaśniłam, że Jurgen jest moim ojcem. - rzekła obserwując chłopaka. - Przecież cała drużyna nie dałaby mi żyć. - podniosła się z miejsca, nalała wody do dwóch szkalnek i wręczyła Matsowi, który wyglądał jakby dostał obuchem w głowę.
- To drużyna wiedziała ? - krzyknął, po czym rzucił wiązankę przekleństw w ich stronę. - Nic mi nie powiedzieli.- spojrzał na Astrid przepraszającym wzrokiem. - Zabiję ich kiedyś. - szepnął. Dziewczyna przewróciła oczami.
- To chyba już sobie wszystko wyjaśniliśmy. - posłała mu słaby uśmiech. Otworzyła drzwi. Hummels zgarnął swoje rzeczy z podłogi po czym już w o wiele lepszym humorze wyznał :
- Przepraszam, głupio wyszło. - podał jej rękę. Uścisnęła ją bez wahania.
- Przeprosiny przyjęte. - wręczyła mu kartkę. - Jeśli możesz, podpisz mi to na jutro. Zgoda na zgrupowanie.
- Do zobaczenia. - zmiął kartkę na pół, wychodząc zdążył się jeszcze potknąć o próg.


Dwie godziny potem, kończąc na dzisiaj prace, Astrid udała się dziarskim krokiem do łazienki. Położyła na blacie torebkę i zajęła jedną z kabin. Przebrawszy się w białą uniwersytecką koszulkę i czarne jeansy, spięła włosy w kok. Podniosła głowę do góry i ku jej przerażeniu zauważyła cienką strużkę krwi spływającą z nosa. Cholera- szepnęła. Szybko chwyciła garść chusteczek , zamoczyła w wodzie i odchyliła głowę przykładając kompres. Jeszcze tylko tego jej brakowało aby dopełnić jej dzień. Stała tak nieruchomo przez chwilę, po czym usłyszała wypływającą z telefonu jedną z piosenek Bon Jovi. Podniosła telefon do ucha.
- Tak, słucham. - powiedziała słabo. Kręciło jej się w głowie.
- Przyjeżdzam do Dortmundu, mam już po dziurki w nosie tego Skype'a. Chcę cię uściskać. - wykrzyczał podekscytowany Dieter. - Chora jesteś ? - spytał po chwili.
- Nie, to nic takiego. Też cię cieszę, że cię zobaczę. - wyznała ciepło. Wyrzuciła do toalety zakrwawione chusteczki. - Jeśli o mnie chodzi możesz przyjechać nawet w piątek. - zaproponowała.
- Świetnie. - podchwycił. - To do piątku. Napiszę ci co i jak mała. - oznajmił i szybko się rozłączył. Astrid spojrzała na komórkę i pokręciła głową z pobłażaniem. Popatrzyła na swoje blade odbicie w lustrze. Wyglądała koszmarnie.

1 komentarz:

  1. Przeczytałam poprzedni juuż dawno i oczywiście jak zawsze nie mogłam się zebrać z komentarzem... ALe nadrabiam teraz. Cieszę się, że Astrid zaczyna się dobrze czuć w Dortmundzie! I widać, że Matts nie jest jej obojętny. Tak samo jak ona jemu...

    OdpowiedzUsuń