niedziela, 18 sierpnia 2013

5. Anything could happen

                                 Giulia y Los Tellarini ~ Barcelona


zawsze kiedy chcę żyć krzyczę
gdy życie odchodzi ode mnie
przywieram do niego
mówię – życie
nie odchodź jeszcze
umrę kiedy odejdziesz

Z doświadczenia wiemy, że kiedy zagłębimy się w jakąkolwiek lekturę, która z poczatku wydaję się zwyczajna i niewinna, ta w odpowiedzi kradnie nasze myśli i wypełnia teraźniejszość. Nie pozwala myśleć o niczym innym oprócz siebie. Kiedy czytamy poznajemy nasze najskrytsze lęki i pragnienia, które balibyśmy się głośno wymówić. Poezja to rodzaj pamiętnika duszy do którego wracamy aby odnaleźć siebie i swoje marzenia.
Niczego nieświadoma Astrid połknęła haczyk tej samej nocy, której otworzyła pierwszą stronę książki podarowanej jej przez ojca. Kiedy następnego wieczoru szykowała się do wyjścia, niemal cały gniew jaki żywiła do ojca, po prostu wyparował. Jak gdyby nigdy nic, przed wyjściem do klubu wypili kawę i porozmawiali. Pozwoliła sobie nawet wybrać oraz zawiązać ojcu krawat. Skwitował to czułym całusem w  czoło. Cieszyła się, że wychodzą gdzieś razem. Wprawdzie nie będą sami, lecz po cichu liczyła na chwile na osobności, gdzie będą mogli porozmawiać. Możliwe że w publicznym miejscu będzie im łatwiej niż w domu. Włożyła na siebie prostą, dopasowaną, czarną koktajlową sukienkę. Zależało jej żeby wyglądać szykownie i profesjonalnie. Postanowiła pójść na kompromis i dała się podwieźć ojcu. Zgodziła się też na to aby towarzyszył jej dzisiejszego wieczoru. On obiecał za to milczeć w kwestii ich więzów rodzinnych. Jak zwykle przez ociąganie się Jurgena stali od kilku minut w korku. Astrid wpatrywała się w profil ojca i uśmiechała się do siebie. Jurgen podchwycił jej wzrok, zmieszany podrapał się po policzku.
- Co jest mała ? - spytał patrząc na nią i jednocześnie wykonując slalom pomiędzy autami. Astrid puściła to przezwisko mimo uszu. Nienawidziła kiedy tak się do niej zwracał.
- Ta książka, którą mi wczoraj dałeś... - zaczęła powoli.
- Coś z nią nie tak ? - zapytał koncentrując się na drodzę
- Nie, wręcz przeciwnie. Jest piękna. Chciałam ci po prostu podziękować. - nieśmiało go objęła.
- Polecam się na przyszłość – zaśmiał się i puścił do niej perskie oko. Podniosła brew do góry po czym odparła słodkim głosem:
- W takim razie tatusiu, przydałby mi się nowy samochód... - popatrzyła na niego mrugając zalotnie oczami. Jurgen nie wiedział czy jego córka żartuję cz też nie. Astrid po chwili wybuchnęła śmiechem. - Taki żarcik – szepnęła. - żałuj że nie widziałeś swojej miny. Bezcenne. - odrzekła, po czym na powrót skupiła się na obserwowaniu miejskich krajobrazów. Czuła na sobie przeszywający wzrok ojca. Zapewne zastanawiał się co też takiego musiało się stać w nocy, że dzisiaj jest zupełnie inną osobą. Tyle, że ona sama do końca nie była pewna.

~**~

- Cathy ! - krzyknął poddenerwowany. Byli już spóźnieni ponad pół godziny, a jego narzeczona jeszcze nawet nie wyszła z łazienki. Sytuacja była niemal komiczna bowiem gdyby to od niego zależało, wcale nie poszedłby na to otwarcie sezonu. To właśnie Cathy lubiła tego rodzaju eventy i zaraz po swoim przyjeździe z Mediolanu namawiała go aby poszli. - Pospiesz się trochę ! Błagam cię skarbie. Zaraz tu zasnę. - powiedzał przeczesując palcami swoje kruczoczarne włosy.
- Jeszcze minutka Matty – odkrzyknęła. Mats przewrócił oczami i bezgłośnie dziękował za to, że nie jest kobietą.
Kilkanaście minut potem byli już w drodze do klubu. Zajechali czarnym BMW na parking. Wysiadł z auta po czym podał rękę Cathy. Zamknął za nią drzwi i złożył na jej ustach głęboki pocałunek. Zaskoczona, zaśmiała się cicho.
- Wspominałem ci już dzisiaj jak bardzo cię kocham... - wyszeptał jej do ucha.
-  Odkąd wróciłam jakieś milion razy – odpowiedziała wyszarpując się ostentacyjne z jego uścisku. Mats poprawił marynarkę i dogonił Cathy, która w tym czasie zdążyła już wejść do klubu.
-  Wiesz... - zagadnął , jednocześnie próbując krzyczeć aby zagłuszyć głośną muzykę. - ...pomyślałem sobie, że moglibyśmy przyspieszyć odrobinę nasz ślub. - dokończył. Cathy odwróciła głowę próbując udawać, że nic nie usłyszała. Wzięła do ręki kieliszek szampana, jednak wymowne spojrzenie Matsa kazało jej odpowiedzieć.
- Dlaczego ? Przecież ustaliliśmy datę. - odrzekła twardo. - Skarbie, masz treningi, jest Liga Mistrzów. Nie chcę aby cokolwiek cię ominęło. - uśmiechnęła się do niego i pocałowała go delikatnie w usta. Mats skrzywił się lekko ale w końcu nic nie odpowiedział. Jego narzeczona natomiast, widząc zbliżających się Marco i Svena podała mu kieliszek.
-  Twoi skretyniali koledzy się tu zbliżają. - posłała im wymowne spojrzenie. - Nie mam ochoty się z nimi kłócić. Idę do łazienki poprawić makijaż. - powiedziała. - Spław ich jakoś. - dodała na tyle głośno aby ci dwaj usłyszeli. Ulotniła się na tyle szybko, że Mats nie zdążył nawet się obrócić.
-  Widzę, że Królowa Śniegu wróciła. - powiedział Marco opierając niedbale ramię o blat baru. - A już myśleliśmy, że policja ją zgarnęła za sianie postrachu wśród biednych, włoskich dzieci. - westchnął przeciągle.
-  Marco jak zwykle w doskonałym humorze. - Mats skwitował tą uwagę lekko uniesioną brwią. - Przypomnij mi... gdzie podziewa się twoja para ? - spytał z łobuzerskim uśmiechem. Marco poluzował swój krawat, po czym nie tracąc rezonu szybko wypalił :
- Hummels, to nie ma teraz najmniejszego znaczenia.
- A to niby dlaczego ? - zagadnął zaciekawiony Mats. Sven niespodziewanie wybuchnął śmiechem. Po chwili dołączył do niego także Reus. Kilka sekund po tym jak obaj się opanowali Marco powiedział :
- Widziałeś tą dziewczynę z którą przyszedł Klopp ? - spytał. Mats popatrzył nad nim, po sekundzie dostrzegł wyróżniającą się sylwetkę trenera. Nie było obok niego żadnej kobiety. Mats na powrót utkwił wzrok w koledze i pokiwał przecząco głową. - Bracie, niezła jest. - Marco pokiwał z uznaniem głową. - Teraz już wiemy jakie to "sprawy rodzinne" go ostatnio zatrzymały.
-Może po prostu to tylko koleżanka, czy coś. - zaproponował Hummels. - nie musisz od razu robić wielkiego halo z niewiadomo czego. - skarcił kolegę, dobrze znając jego plotkarsie zapędy
- Chcę tylko wiedzieć czy mogę ją gdzieś zaprosić. - powiedział niewinnie. - Byłoby głupio wylecieć z drużyny za romansowanie z dziewczyną trenera. Nie uważasz ? -spytał. Mats mając po dziurki w nosie wywodów Marco, wstając powiedział na odchodne:
-Marco, przecież wszyscy wiemy, że jeśli ona jest inteligentna to w momencie w którym otworzysz swoją buźkę i zaczniesz gadać, ona nigdy się z tobą nie umówi. - powiedział zadowolnony, widząc minę Reusa. - Idę zobaczyć co z Cath. - odparł i uciekł zanim Marco odzyskał mowę.

~**~

Towarzystwo to było dokładnie to czego w tej chwili potrzebowała Astrid. Wystarczyła zwyczajna rozmowa o niczym aby się wyluzowała i zrzuciła maskę. Z każdym starała się zamienić choćby kilka uprzejmych słów. Niezależnie od tego czy był to prezes, piłkarz, kelner czy też jej własny ojciec. Czuła się fantastycznie i musiała się tym z kimś natychmiast podzielić. Była w samym środku rozmowy o najnowszej sesji zdjęciowej dla Pumy, której była koordynatorką więc trudno było się jej wykręcić od udawania zainteresowania tym co inni mają na ten temat do powiedzenia. I tak zrobi to jak będzie chciała. Co więcej, jest przekonana, że zrobi to najlepiej. Kiedy zmienili temat wymknęła się niepostrzeżenie do toalety. Jak się okazało była ona prawie, że w piwnicy. Zeszła ostrożnie po schodach, uważając aby nie potknąć się o sukienkę. Sprawdziła czy w pomieszczeniu jest sama, po czym zamknęła drzwi od wewnątrz. Wybrała z pamięci tak dobrze znany jej numer i nacisnęła zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach włączyła się poczta głosowa. Uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze zakładając kosmyk za ucho.
- Cześć... - westchnęła. - Tu Astrid. Mam nadzieję, że mnie jeszcze pamiętasz. - zaczęła, przybierając niepewny ton. - Dzwonię bo chciałam ci tylko powiedzieć, że wszystko jest ok i że bardzo za tobą tęsknię. - przygryzła dolną wargę. - Jestem na imprezie i pomyślała sobie przed chwilą, że świetnie byś się bawił tutaj teraz ze mną. - przymknęła oczy i po chwili poczuła łzy pod powiekami. - Zadzwoń... - zawahała się. - ...jak będziesz miał chwilę czasu. Kocham cię. - szepnęła i czym prędzej nacisnęła czerwoną słuchawkę. Zamknęła oczy i wzięła kilka głębszych wdechów. Uspokoiwszy się zaczęła poprawiać makijaż. W tym samym momencie w którym chwyciła za maskarę usłyszała głośnie pukanie do drzwi.Zatrzymała dłoń przy oku.
- Cathy wszystko w porządku ? Jesteś tam ? - zapytał męski głos. Astrid niepewnie podeszła do drzwi i odparła :
- Chyba jej tutaj nie ma. - odpowiedziała nieznajomemu. Mats zmarszczył brwi.
- Jesteś pewna ? - niedowierzał. - Mógłbym sprawdzić ? - spytał opierając się o framugę drzwi. Astrid westchnęła ciężko zniecierpliwiona ale odparła chłodnym Jasne. Chwyciła za drążek i obróciła go aby otworzyć drzwi. Jednak ku jej zdumieniu nie ustąpiły. Przekręciła jeszcze raz lecz i tym razem zdało się to na nic. Spanikowana zaczęła szarpać za klamkę. Z jej ust zaczęły płynąć ciche przekleństwa.
- Wszystko ok tam po drugiej stronie ? - zapytał uprzejmie. Przeczuwał że dziewczyna ma problem z otworzeniem drzwi. - Może pomogę. - zaproponował.
-  Nie wiem co się stało, nie chcą się otworzyć. - krzyknęła zdenerwowana. Czuła już pot na dłoniach.
-  Poczekaj chwilę. - oznajmi Mats. - Spróbuję otworzyć od zewnątrz. - tym samym odpiął swoją spinkę od mankietu, którą dostał  w prezencie urodzinowym od Cathy. Przykucną i zaczął dłubać w zamku. Po kilku minutach zawołał.
- Spróbuj teraz. - nakazał i odsunął się kawałek. Astrid wstała z zimnej posadzki po czym modląc się w duchu aby drzwi ustąpiły, złapała za klamkę.
 - Cholera jasna ! - jęknęła. Drzwi ani drgnęły. Usłyszawszy to, Mats zdjął marynarkę i poluzował mankiety.
-  Odsuń się. Może uda mi się wywarzyć drzwi. - powiedział biorąc rozbieg. Ona nie tracąc ani chwili, przebiegła na drugą stronę pomieszczenia. Krzywiła się za każdym razem kiedy słyszła jak chłopak bezowocnie rzuca się na drzwi. Kiedy tak jak i ona postanowił szarpać za klamkę podeszła ostrożnie do wyjścia.
- Nic ci nie jest ? - zapytała. W odpowiedzi usłyszła tylko miarowe dyszenie. Rozejrzała się uważnie po toalecie. Jej wzrok spoczął na białej kopertówce. Przecież miała komórkę. Mogła zadzwonić do ojca. Szybko chwyciła telefon i wybrała numer. Odebrał po pierwszym sygnale. Wytłumaczywszy mu całą sytuację pozostawało jej tylko czekać na pomoc. Niespodziewanie do jej uszu doszło ciche szuranie. Była pewna, że chlopak, który próbował jej pomóc poszedł sobie.
-  Jesteś tam jeszcze ? - zagadnęła osuwając się po drzwiach. Czuła jego obecność. - Przysięgam, że nie zjadłam twojej dziewczyny. - rzekła uśmiechając się do siebie. Za jej plecami rozległ się tubalny śmiech.
- Jestem Mats, tak w ogóle. - wydusił z siebie po niekontrolowanym wybuchu śmiechu.Astrid zamilkła na moment. Musiała przetrawić tą informację. Jak zwykle miała niesamowite szczeście jeśli owym Matsem jest Mats Hummels. Zaśmiała się w duchu.
- Astrid, mimo wszystko miło cię poznać. - oznajmiła szybko. Szukał w głowie imienia Astrid, jednak żadnego nie znalazł. Po chwili skojarzył.
- Pewnie to ty jesteś nową dziewczyną Marco. - powiedział do niej. Reus ?- pomyślała.
- Nie... - szepnęła wymijająco. - Pracuję w Borussi. - dokończyła twardo. Nie chciała zbyt dużo ujawniać przed prezentacją, która miała się odbyć za kilka minut.
- Ooo, to ciekawe. - wykrzyknął. - A widziałaś już może tego nowego menadżera od public relations ? - spytał. - Podobno straszny cham z niego. - dodał pewnie. Astrid zmarszczyła brwi.
- Skąd to wiesz ? - spytała chcąc ukryć swoje zirytowanie.
- Trener tak powiedział.- rzekł. - opisał go jako sfrustrowanego egoiste mieszkającego w biurze. - oznajmił wesoło. - Ale podobno jest dobry w te klocki. - dodał po chwili. Ona zaś cała się w środku gotowała. Jak ojciec mógł powiedzieć o niej coś takiego.
- Hummels ?! - usłyszła zdziwiony głos ojca. - Co ty do cholery tu robisz ? - zapytał. Ten zmieszany natychmiast wstał z podłogi.
- Ja... tylko pomagałem. - odparł otrzepując się. Klopp zmierzył go wzrokiem po czym dał znak dwóm mężczyznom aby otworzyli drzwi. Po jakiejś godzinie wreszcie im się to udało. Astrid wyszła mierząc jednocześnie wzrokiem swojego niedoszłego wybawce. Zaraz potem ojciec porwał ją w ramiona i zaczął mówić jak to bardzo go przestraszyła. Dla Matsa Hummelsa natomiast w jednej chwili stało się jasne. Właśnie miał przed sobą ową dziewczynę trenera o której mówił Marco.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz