znów pragnę ciemnej
miłości
miłości która zabija
tak o śmierć modli się skazany
przyjdź dobra śmierci
rozrzutna bądź jak noc sierpniowa
bądź ciepła
dotknij mnie lekko
odkąd poznałam jej prawdziwe imię
przygotowuję moje serce
na ostatni urwany
wstrząs
miłości która zabija
tak o śmierć modli się skazany
przyjdź dobra śmierci
rozrzutna bądź jak noc sierpniowa
bądź ciepła
dotknij mnie lekko
odkąd poznałam jej prawdziwe imię
przygotowuję moje serce
na ostatni urwany
wstrząs
Jesień w tym roku
przyszła niespodziewanie. Jednego dnia niesamowicie upalne lato,
dawało wszystkim ostatnie promienie słońca, a drugiego mieszkańcy
Dortmundu mogli podziwiać, kolorowy taniec barwnych liści. Dni
mijały błyskawicznie. Na twarzy Astrid od dłuższego czasu gościł
uśmiech. W pełni zaklimatyzowała się tutaj. Mimo wielu zaczepek
ze strony chłopaków czuła, że jest częścią wielkiej rodziny.
Nie miała poczucia osamotnienia. Niemal w każdy weekend była
zajęta. Imprezy u Marcela, oglądanie meczy u Roberta, nie
wspominając już o przyjacielskich wypadach do kina z Marco. Bardzo
polubiła tego blondyna. W pewnym sensie przypominał jej Dietera.
Był tylko jeden człowiek, którego nie umiała rozgryźć, a był
nim Mats Hummels. Nie odezwał się do niej od pamiętnego
sierpniowego wieczoru. Nie miała zielonego pojęcia o co mu
chodziło. Czasami na treningach bądź innych spotkaniach
przyłapywała go na obserwowaniu jej. Kiedy tylko ich oczy się
spotykały, on odwracał speszony wzrok. Początkowo nawet ją to
bawiło bo cała drużyna sądziła, że jest kochanką ich trenera.
Dopiero potem, kiedy sama ujawniła, że Jurgen Klopp jest jej ojcem,
wszyscy odetchnęli z ulgą, prócz jednego obrońcy. On nadal
odnosił się do niej z dystansem. Jeśli oczywiście tak można było
opisać całkowitą ignorancje jej osoby. Teraz, dzisiaj, Astrid
miała tego serdecznie dosyć. Za kogo on się uważa ? Myślała,
obserwując go jednocześnie z trybun, podczas porannego treningu.
Opatuliła się szczelniej puchową kurtką z wielkim logo klubu na
plecach. Musiała wyglądać komicznie z kwaśną miną i rozwianymi
na wszystkie strony włosami. Obok niej, na sąsiednim krzesełku,
leżały dokumenty które musiała osobiście omówić z szanownym
panem Hummelsem. Myślała właśnie nad tym jak rozpocząc rozmowę
z nim i jednocześnie nie wykrzyczeć mu prosto w jego piękną
buźkę, co myśli o takim zachowaniu. Jej wzrok przemykał po
kolejnych biegających po boisku sylwetkach. Jurgen dostrzegając
córkę pomachał w jej stronę energicznie. Astrid wymuszając na
sobie coś na kształt niemrawego uśmiechu, odmachała.
Po mini sparingu,
kiedy wszyscy zmierzali pod prysznice, zerwała się szybko z miejsca
i zbiegła po schodkach w dół. Minęła ojca, który już chciał
coś powiedzieć, gdy ona zbyła go krótkim Potem.
Zaczęła
przepychać się pomiędzy piłkarzami, ci w odpowiedzi przyjaźnie
kiwali głowami w jej kierunku. Już miała go zawołać, kiedy
poczuła na swoim ramieniu dłoń. Odwróciła się niechętnie.
- Jak leci ? -
zapytał Marco z wielkim bananem na twarzy. - Widziałem cię na
trybunach. - powiedział obejmując mnie ramieniem i przyciągając
stanowczo do siebie. - Powiem ci więcej, widziałem na kogo gapiłaś
się przez bite dwie godziny.- posłał jej szelmowski uśmiech.
- O czym ty mówisz
? - zapiszczała niczym wystraszona mysz. Czuła na twarzy piękące
rumieńce. Cały czas obserwowała Matsa. Nie rozluźniając uścisku
Marco odparł:
- No już nie
udawaj, ja też cię bardzo lubię. - wyznał patrząc na nią
wymownie. Astrid zatrzymała się gwałtownie. Kiedy zorientowała
się, że Marco ma na myśli siebie, odetchnęła z ulgą.
- Ja też cię
bardzo... lubię – zawahała się przy ostatnim słowie.- Ale teraz
muszę już iść. - zmierzwiła mu włosy. - Muszę dorwać
Hummelsa. - dodała siląc się na obojętny ton.
- Mogę mu
powiedzieć żeby do ciebie wpadł jak się już ogarnie po treningu.
- zaoferował. Astrid mało nie skoczyła z radości.
- Wiesz co,
zmieniłam zdanie. Kocham cię Marco. - posłała mu całusa. -
Powiedz, że czekam na niegu w moim gabinecie. - odparła na odchodne
znikając za drzwiami.
Musnęła dłonią
krawędź dębowego biurka. Próbowała ukryć zdenerwowanie lecz co
rusz spoglądała na zegar wiszący na ścianie. Pomyślała, że to
głupie, że się denerwuję. Była na siebie zła , że tak na nią
działa. Wstając, obciągnęła sobie spódnice tak aby zakrywała
uda. Złapała telefon i zaczęła przechadzać się po pokoju,
przeglądając skrzynkę mailową. Uśmiechnęła się mimowolnie,
mama pisała, że ma dosyć samotności i łapie pierwszy lepszy
samolot do Dortmundu. Już to widzę -mruknęła do siebie
Astrid. Kiedy sprawdzała kolejne wiadomości zauważyła kątem oka
czarną czuprynę, mijającą jej gabinet. Dzięki Bogu za szklane
drzwi. Rzuciła smartfon na bok i leniwym ruchem otworzyła drzwi.
Oparła się plecami o framugę i założyła ręcę na piersiach.
- Potrzebujesz
zaproszenia ? - spytała głośno. Nie potrafiła ukryć w swoim
głosie chłodu. Mats odwrócił się momentalnie. Dostrzegła jego
zakłopotany wyraz twarzy. - Zapraszam pana – oznajmiła z
teatralnym uśmiechem na ustach, wskazując pokój. Cierpliwie
poczekała aż wejdzie, po czym zamknęła drzwi na klucz. Mieli
sobie wiele do wyjaśnienia. Usiadła naprzeciw niego i chociaż
czuła pot na plecach, hardo spojrzała na osobnika znajdującego się
pół metra od niej.
- Marco nie
wspomniał ci, że prosiłam o spotkanie ? - spytała formalnie.
Musiała najpierw wybadać grunt. Dopiero potem zastanowi się czy
chce być dla niego uprzejma.
- Miałem zamiar
zajrzeć do ciebie później. - odpowiedział spokojnie łapiąc
wzrok Astrid.
- Później jestem
zajęta. - fuknęła na niego. Jednym zamachem otworzyła szufladę i
rzuciła na biurko potrzebne papiery. - Kontaktował się ze mną
twój menadżer. Do biura wpłynęło kilka propozycji z Anglii i
Hiszpanii dotyczących ciebie. Musimy wiedzieć czy masz w planach
wyjazd i jednocześnie zerwanie kontraktu. - powiedziała wręczając
mu plik kartek. Wziął je bez słowa. Nastąpiła kilkuminutowa
cisza podczas której Mats z uwagą przeglądał dokumenty. Z Astrid
natomiast opadały pierwsze emocje. Po chwili uznała, że
przesadziła i była go nawet gotowa przeprosić. Podniósł wzrok
jakby poczuł, że jest obserwowany.
- Nigdzie się nie
wybieram. Mój kontrakt obowiązuję do 2016 roku. Zresztą równie
dobrze możesz pogadać o tym z Hansem. - rzekł oddając jej
papiery. Podniósł się, gotowy do wyjścia, gdy w tem z ust Astrid
niczym pociski wypadły słowa :
- Dlaczego mnie
unikasz ? Dlaczego zachowujesz się tak dziwacznie ? - pytała,
ciekawa odpowiedzi chłopaka. Mats oblał się rumieńcem, usiadł na
kanapie i odchrząknął.
- To nie tak, że
cię unikam. - szepnął nieśmiało. Astrid prychnęła słysząc
to. Stanęła naprzeciw.
- Nie rób ze mnie
idiotki. Jakoś reszta drużyny traktuję mnie normalnie. - oznajmiła
mu. - Jednego dnia jesteś gotowy wywarzyć drzwi żeby mnie ratować,
a drugiego jestem dla ciebie duchem. - powiedziała siadając obok
niego. Miała wielką nadzieję, że jej wszystko wytłumaczy. Potarł
dłońmi twarz.
- Chodzi o ten
incydent w toalecie. Wiesz nie miałem pojęcia, że ty i Klopp. Nic
mi oczywiście do tego... - podniósł ręcę w geście obrony. -
...po prostu byłem zawstydzony i tyle. Nie miałem zielonego pojęcia
co sobie pomyślał trener. Nie chciałem żeby wyrzucił mnie z
klubu. - wypalił jednym ciągem. Astrid mrużąc oczy patrzyła na
niego osłupiała. Co on do cholery wygadywał ? Zaśmiała się
nerwowo po czym podjęła.
- Domyśliłam się,
dlatego zaraz potem wyjaśniłam, że Jurgen jest moim ojcem. -
rzekła obserwując chłopaka. - Przecież cała drużyna nie dałaby
mi żyć. - podniosła się z miejsca, nalała wody do dwóch
szkalnek i wręczyła Matsowi, który wyglądał jakby dostał
obuchem w głowę.
- To drużyna
wiedziała ? - krzyknął, po czym rzucił wiązankę przekleństw w
ich stronę. - Nic mi nie powiedzieli.- spojrzał na Astrid
przepraszającym wzrokiem. - Zabiję ich kiedyś. - szepnął.
Dziewczyna przewróciła oczami.
- To chyba już
sobie wszystko wyjaśniliśmy. - posłała mu słaby uśmiech.
Otworzyła drzwi. Hummels zgarnął swoje rzeczy z podłogi po czym
już w o wiele lepszym humorze wyznał :
- Przepraszam,
głupio wyszło. - podał jej rękę. Uścisnęła ją bez wahania.
- Przeprosiny
przyjęte. - wręczyła mu kartkę. - Jeśli możesz, podpisz mi to
na jutro. Zgoda na zgrupowanie.
- Do zobaczenia. -
zmiął kartkę na pół, wychodząc zdążył się jeszcze potknąć
o próg.
Dwie godziny potem,
kończąc na dzisiaj prace, Astrid udała się dziarskim krokiem do
łazienki. Położyła na blacie torebkę i zajęła jedną z kabin.
Przebrawszy się w białą uniwersytecką koszulkę i czarne jeansy,
spięła włosy w kok. Podniosła głowę do góry i ku jej
przerażeniu zauważyła cienką strużkę krwi spływającą z nosa. Cholera- szepnęła.
Szybko chwyciła garść chusteczek , zamoczyła w wodzie i odchyliła
głowę przykładając kompres. Jeszcze tylko tego jej brakowało aby
dopełnić jej dzień. Stała tak nieruchomo przez chwilę, po czym
usłyszała wypływającą z telefonu jedną z piosenek Bon Jovi.
Podniosła telefon do ucha.
- Tak, słucham. -
powiedziała słabo. Kręciło jej się w głowie.
- Przyjeżdzam do
Dortmundu, mam już po dziurki w nosie tego Skype'a. Chcę cię
uściskać. - wykrzyczał podekscytowany Dieter. - Chora jesteś ? -
spytał po chwili.
- Nie, to nic
takiego. Też cię cieszę, że cię zobaczę. - wyznała ciepło.
Wyrzuciła do toalety zakrwawione chusteczki. - Jeśli o mnie chodzi
możesz przyjechać nawet w piątek. - zaproponowała.
- Świetnie. -
podchwycił. - To do piątku. Napiszę ci co i jak mała. - oznajmił
i szybko się rozłączył. Astrid spojrzała na komórkę i
pokręciła głową z pobłażaniem. Popatrzyła na swoje blade
odbicie w lustrze. Wyglądała koszmarnie.